Macocha – zła kobieta, wiedźma, czarownica
Macocha, czyli kto? Wiedźma, czarownica, Baba Jaga… po prostu zła kobieta, a może nawet już nie kobieta, tylko… zwyczajnie macocha?! Dramaturg Bieniamin M. Bukowski i reżyser Błażej Biegasiewicz postanowili przyjrzeć się bliżej roli macochy i jej relacjom z pasierbami. Premiera spektaklu Macocha odbyła się w miniony piątek, 17 lutego w Malarni Teatru Polskiego w Poznaniu.
“Kim ja dla ciebie jestem?” To pytanie pada ze sceny i jest motywem przewodnim spektaklu Macocha. Jest również kluczem do odczarowania mitu macochy; stereotypu, który tkwi głęboko zakorzeniony w kulturze i skazuje macochę na samotność, ból i niezrozumienie. Już w baśniach i bajkach macocha zawsze była tą złą; tą, która nie lubi, nie kocha, nie zasługuje na szacunek, a po śmierci będzie smażyć się w piekle. Wyobrażana jako wiedźma czy czarownica mogła liczyć wyłącznie na odrzucenie i brak zrozumienia. Mit złej macochy jest zakorzeniony tak głęboko w świadomości człowieka, że mógłby konkurować chyba tylko z wyobrażeniem złej teściowej.
Macocha w kulturze
Twórcy spektaklu postanowili zmierzyć się ze stereotypem, rozłożyć go na czynniki pierwsze i dojść do źródeł wizerunku, który odbiera kobiecie godność i szacunek. Ewa Szumska, Kornelia Trawkowska i Dominika Markuszewska wcielają się w postaci baśniowych i literackich macoch, aby odsłonić ich wizerunek zakorzeniony w kulturze. Są złe macochy z bajek, baśniowe wiedźmy pożerające swoich pasierbów, a także kobiety – maszyny, nastawione na pranie, sprzątanie, gotowanie, usługiwanie, co zamienia je w roboty. Pomimo starań, nadal pozostają tylko macochami – złymi kobietami pozbawionymi uczuć.
Spektakl Teatru Polskiego w Poznaniu przerysowuje postać macochy, próbując pokazać, jak niszczące jest takie wyobrażenie kobiety, która nie urodziła, ale próbuje się zaopiekować, czasem niepotrzebnie wychować. Realizatorzy szukają odpowiedzi na pytania, dlaczego macocha „cieszy się” tak złą sławą i kim tak naprawdę jest w relacjach rodzinnych?
Świat stereotypów
Przedstawienie w reżyserii Błażeja Biegasiewicza wywołuje śmiech, chociaż jest to raczej gorzki śmiech przez łzy i zdecydowanie są to łzy współczucia. Spektakl pokazuje, że od wieków nic właściwie się nie zmieniło. Jako społeczeństwo stajemy się coraz bardziej tolerancyjni, otwarci, empatyczni, ale macocha zawsze pozostaje tą złą, niepotrzebną i niechcianą. Dlaczego tak się dzieje?
Na to pytanie próbuje odpowiedzieć pasierb, w którego wciela się Konrad Cichoń. Jedyne, co potrafi powiedzieć, to „nie wiem”. Może po prostu w życiu, jak w bajce, zawsze musi być ten dobry i ten zły bohater? Stereotypy każą nam stawać przeciwko macochom i to właśnie na nie zrzucać ciężar odpowiedzialności za wszelkie niepowodzenia, przykrości, zawirowania losu, czy rozpad rodziny. Upływający czas, rozwój, postęp nie zmieniają archetypów; są one zbyt mocno zakorzenione w kulturze. Wydaje się, że jedynym ratunkiem dla macoch jest odpuszczenie i pogodzenie się z wizerunkiem tej złej, nierozumianej i niechcianej kobiety – nawet jeśli nie zawsze są wrogami.
Debata o roli macochy w społeczeństwie
Macocha to spektakl, który podejmuje trudny i nieobecny w debacie społecznej, temat relacji macochy z pasierbem. Relacji naznaczonej piętnem rozbitej rodziny, która podstępnie skazuje obie strony na wzajemną niechęć. Nie ma tutaj miejsca na szczerą rozmowę, nie ma miejsca na akceptację i szacunek. Jest za to nieustająca walka o uwagę i czas tej trzeciej strony – partnera i ojca, który najczęściej stoi z boku i biernie przygląda się narastającemu konfliktowi.
Spektakl Teatru Polskiego w Poznaniu niewiele zmieni w kwestii traktowania macoch. Nadal pozostaną tymi złymi kobietami, złodziejkami ojców i czarownicami. Dobrze, że tak ważny temat pojawia się na teatralnych deskach, wywołuje dyskusję i zmusza do zastanowienia się nad rolą i wizerunkiem współczesnej macochy. Kobiety, która nie zawsze jest wrogiem, która często błądzi po omacku, bo przecież nie ma w sobie instynktu i nikt nie uczy jej, jak być macochą. W przeciwieństwie do bogatej oferty poradników traktujących jak być matką – dobrą, a nawet idealną, o macochach powstały tylko baśnie. Baśnie, w których rola złego bohatera została przypisana właśnie im – tym drugim, tym gorszym.
Może nadszedł więc czas, aby skupić swoją uwagę na tych, które nie urodziły, ale starają się odnaleźć w nowej roli i zbudować pozytywne relacje z pasierbami. Może trzeba w końcu odczarować mit złej macochy, która zabija, a następnie zjada swojego pasierba. Poznański spektakl jest dobrym punktem wyjścia do refleksji nad wizerunkiem macochy i dobrym początkiem debaty o roli macochy w rodzinie. Jest także próbą odczarowania, zakorzenionego w kulturze, wyobrażenia macochy jako tej złej, a nawet tej najgorszej.