Niebezpieczni dżentelmeni w Zakopanem
Stanisław Witkiewicz „Witkacy”, Tadeusz Boy-Żeleński, Joseph Conrad, Bronisław Malinowski, a także Karol Szymanowski, Józef Piłsudski, Włodzimierz Lenin i jego żona Nadieżda Konstantinowna Krupska – w tym samym miejscu i w tym samym czasie. Brzmi jak idealny przepis na katastrofę; lecz wcale katastrofą być nie musi, szczególnie na kinowym ekranie. Udowodnił to Maciej Kawalski, scenarzysta i reżyser filmu Niebezpieczni dżentelmeni. To zabawna komedia kryminalna, na której widzowie nie mogą powstrzymać głośnego śmiechu.
Nie zdradzając fabuły, bo tę trzeba zobaczyć i usłyszeć samemu, pokuszę się o stwierdzenie, że wszędzie tam, gdzie pojawia się Witkacy rodzą się problemy, a z problemów powstaje dramat. Jest rok 1914. W Zakopanem, stolicy polskich Tatr bawi się kulturalna śmietanka towarzyska. Są długie filozoficzne rozmowy, wspólne spacery i spoglądanie w wysokie góry, czytanie poezji i zachwycanie się muzyką klasyczną.
Są też zabawy do białego rana, morze alkoholu, hazard, a nawet eksperymentowanie z halucynogennym pejotlem. W zakopiańskiej willi nie ma ograniczeń i nie ma zahamowań. Bawią się wszyscy i nikt nikomu nie robi krzywdy. Do czasu… aż po jednej z zakrapianych i hucznych zabaw na kanapie pozostaje trup.
Nieznajomy trup na kanapie
Kim jest nieżyjący mężczyzna? Jak się znalazł na kanapie? Z kim przyszedł i z kim powinien opuścić willę? Problem w tym, że tego nikt nie wie. Lokalna prasa podaje, że w nocy zamordowano lekarza Tadeusza Żeleńskiego, ale ten całkiem żywy stoi właśnie nad trupem nieznajomego i z pełną stanowczością stwierdza jego zgon. Trzeba więc odkryć kim jest nieżyjący uczestnik narkotycznej imprezy w zakopiańskiej willi Witkacego. Tego trudnego zadania podejmują się Witkacy, uznany za zmarłego lekarz Żeleński, antropolog Bronisław Malinowski i pisarz Joseph Conrad.
Próba odpowiedzi na pytanie o tożsamość znalezionego na kanapie trupa, rozpoczyna serię dziwnych zbiegów okoliczności oraz trudnych do logicznego wytłumaczenia, zdarzeń. Rozpoczyna się wyścig z czasem, politycznymi prześladowcami, żandarmerią, a nawet lokalnymi bandytami domagającymi się natychmiastowego zwrotu pożyczki.
Gwiazdorska obsada i głośny śmiech
Niebezpieczni dżentelmeni to doskonała komedia kryminalna o zabarwieniu kulturalno-politycznym, podczas której trudno powstrzymać głośny śmiech. Nic tutaj nie jest oczywiste, pamięć bywa zawodna, a żyjący staje się umarłym. W tle jest również walka polityczna pomiędzy marszałkiem Piłsudskim i Leninem, który właśnie tutaj i teraz postanowił ogłosić rewolucję. Jest również gość specjalny – poeta z dalekiej Francji, na którego życie czyhają wrogowie polityczni. Tylko czy można zamordować kogoś, kto już nie żyje?!
Ciekawa i nieoczywista fabuła, wartka akcja, zabawne dialogi to niewątpliwe walory filmu Kawalskiego, ale nie jedyne. Na uznanie zasługuje obsada aktorska Niebezpiecznych dżentelmenów – z mistrzowskim Andrzejem Sewerynem w roli stonowanego i dostojnego Josepha Conrada, zabawnym Wojciechem Mecwaldowskim w roli poszukującego „dzikich” antropologa Bronisława Malinowskiego, doskonałym w każdej roli, również lekarza-poety Tadeusza Boya-Żeleńskiego Tomasza Kota i Marcina Dorocińskiego, który wciela się w szalonego, nieposkromionego i nieprzewidywalnego Stanisława Witkiewicza.
Warto również wspomnieć o aktorach drugoplanowych: Grzegorzu Mielczarku w roli Karola Szymanowskiego, Michale Czerneckim wcielającym się w marszałka Józefa Piłsudskiego, Jacku Komanie w roli Włodzimierza Lenina i Sebastianie Stankiewiczu jako dowódcy miejscowej żandarmerii. Z pełnym zaangażowaniem przywołują atmosferę minionych lat i dodają filmowi z jednej strony uroku, a z drugiej absurdu i komizmu – i to na najwyższym poziomie.
Film Niebezpieczni dżentelmeni zdecydowanie warto obejrzeć i polecam go z czystym sumieniem. „Ta historia mogła bowiem wydarzyć się naprawdę, ale… się nie wydarzyła”.