film

Duchy Inisherin a samotny mężczyzna

Jeśli ktoś szuka filmu wypełnionego pięknymi, irlandzkimi krajobrazami to z pewnością Duchy Inisherin go nie rozczarują. Jeśli ktoś chciałby obejrzeć dobry film o męskiej przyjaźni, a także o samotności to Duchy Inisherin będą bardzo dobrym wyborem. Film Martina McDonagha to dość mroczna i nieprzewidywalna tragikomedia o zerwanej przyjaźni i poczuciu osamotnienia.

Jest rok 1923. Na jednej z irlandzkich wysp życie toczy się swoim normalnym, znanym od wieków, rytmem. Zwierzęta gospodarskie wypasają się na rozległych łąkach, kobiety przygotowują ciepłe posiłki lub szydełkują. Mężczyźni spotykają się w pubie, gdzie przy szklance piwa i dźwiękach muzyki rozmawiają o sensie życia, polityce, podróżach i kobietach. Pozornie wszystko wydaje się normalne, codziennie, niczym niezakłócone i przewidywalne. A jednak coś jest inaczej – ktoś kogoś unika, nie odzywa się, udaje, że nie rozpoznaje.

Irlandzka prowincja

Twórcy filmu sprawnie przenoszą widza do małej wioski położonej na jednej z wysp na zachód od wybrzeży Irlandii. Są tutaj surowe pejzaże wypełnione zielonymi łąkami, rozległymi pastwiskami i stromymi, skalnymi klifami. Nie brakuje też tradycyjnych gospodarstw oddzielonych od siebie kamiennymi płotami – murkami, na których można przysiąść, odpocząć, czy porozmawiać z sąsiadami. Są też polne, piaszczyste drogi, po których jeżdżą konne wozy i spacerują mieszkańcy. Ale są również mroczne, groźne i głębokie jeziora. Jest także nadmorskie miasteczko, w którym można sprzedać, kupić, porozmawiać, poplotkować i – jedyną drogą morską, można uciec do innego, lepszego świata.

Reżyser doskonale oddaje ducha irlandzkiej prowincji z pierwszej połowy XX wieku. Malownicze pejzaże mogą podobać się widzowi, mogą zachwycać i skłaniać do refleksji nad ucieczką z dużego miasta. Ale Duchy Insiherin nie są ani filmem dokumentalnym, ani tym bardziej przyrodniczym – pejzaże stanowią tylko tło dla głębokiej refleksji nad sensem męskiej przyjaźni.

Milczenie zamiast rozmowy

Bohaterami filmowej opowieści Martina McDonagha są Pádraic (w tej roli Colin Farrell) i Colma (Brendan Gleeson); dwaj mężczyźni, którzy przyjaźnią się już od wielu lat. Pewnego dnia, a dokładnie 1 kwietnia 1923 roku, starszy z nich postanawia niespodziewanie zakończyć wieloletnią znajomość. Zapomina tylko poinformować o swojej decyzji przyjaciela. Pádraic, zdezorientowany i całkowicie zaskoczony zachowaniem przyjaciela, postanawia za wszelką cenę wyjaśnić niezrozumiałą dla niego sytuację. Pragnie również odzyskać zaufanie i przyjaźń Colma.

Cały film opiera się na poszukiwaniu przez Pádraica przyczyny, która kieruje zachowaniem jego byłego już przyjaciela. Kolejne dni mijają i niestety nie przynoszą odpowiedzi na pytanie o powód zakończenia znajomości. Każdy dzień wywołuje również coraz większy smutek w odrzuconym przez Colma mężczyźnie.

Smutek jest zresztą główną emocją bijącą z filmu Duchy Inisherin. Pojawia się w poszczególnych scenach, dialogach, a przede wszystkim na twarzy Pádraica, w którego wciela się Colin Farrell i jest to chyba jedna z lepszych ról tego irlandzkiego aktora. W spojrzeniu i zmarszczonych brwiach odzwierciedlona zostaje cała paleta smutku, niedowierzania i rozczarowania, jakie ogarniają głównego bohatera po zakończonej znajomości z przyjacielem. To zdecydowanie jest film Colina Farrella, który, nawet kiedy stoi nieruchomo i milczy, zachwyca widza.