Raut w Teatrze Polskim
Ostatnie dni grudnia upłynęły w Teatrze Polskim w Poznaniu w rytmie największych przebojów polskiej muzyki rozrywkowej, a to za sprawą widowiska Raut: nowe brzmienia w reżyserii Konrada Cichonia. Przed publicznością, która wypełniła widownię do ostatniego miejsca, wystąpili aktorzy Teatru Polskiego, Chór Pogłosy i poznańscy muzycy. Niestety, nie wszyscy udźwignęli na swoich barkach ciężar występów wokalnych, a samo widowisko było raczej koncertem przebojów, pozbawionym myśli przewodniej.
Przeboje z repertuaru takich artystów jak Andrzej Zaucha, Izabela Trojanowska, Krzysztof Krawczyk, Czesław Mozil, Dawid Podsiadło, czy zespół Bajm wypełniły przestrzeń Teatru Polskiego w Poznaniu. 30 i 31 grudnia zostało wystawione widowisko Raut: nowe brzmienia, które wspólnie przygotowali aktorzy teatru i Chór Pogłosy. Nad całością czuwała Joanna Sykula Sykulska, na co dzień kompozytorka, animatorka kultury i dyrygentka Chóru Pogłosy. Takie muzyczne zakończenie roku przypadło poznańskiej publiczności do gustu, o czym świadczył brak wolnych miejsc na widowni oraz długie brawa, którymi widzowie nagrodzili wykonawców. Nie wszystko jednak było warte zachwytów.
Przypadkowy repertuar
Muszę zacząć od tego, że dobór repertuaru był raczej przypadkowy – twórcy koncertu kierowali się raczej popularnością samych piosenek, niż stworzeniem jakiejś muzycznej całości z historią w tle. I nie myślę tutaj o przedstawianiu historii polskiej muzyki rozrywkowej, ale o jakiejś fabule w ogóle. Tej całkowicie zabrakło. Widowisko zostało pozbawione treści, która prowadziłaby widza od początku, przez rozwój akcji aż po jej brawurowe zakończenie.
Brawury bowiem na scenie nie brakowało, ale skupiała się ona raczej na wybranych utworach i była widoczna w tańcu, a niekoniecznie w opowiadaniu jakiejkolwiek historii. Pod względem ruchu scenicznego było barwnie, energetycznie i – jak na karnawał przystało – bardzo rytmicznie. Tańczyli zarówno aktorzy, jak i Chór Pogłosy i muszę przyznać, że publiczność aż rwała się do wspólnej zabawy.
Chór Pogłosy ratuje Raut
Niestety, pod względem wokalnym nie było już tak dobrze i porywająco. Na repertuar koncertu złożyły się między innymi Psalm stojących w kolejce śpiewany oryginalnie przez Krystynę Prońko czy Ta sama chwila z repertuaru grupy Bajm. Obie piosenki są dość mocno wymagające wokalnie i niestety, obie przerosły aktorkę, która postanowiła zmierzyć się z nimi na teatralnej scenie. Sytuację uratował Chór Pogłosy, który był zdecydowanie najmocniejszym punktem całego koncertu.
Nie wybrzmiał również utwór Wszystko, czego dziś chcę śpiewany w latach 80. przez Izabelę Trojanowską. Utwór został zaprezentowany w dużo spokojniejszej aranżacji, co spowodowało, że całkowicie stracił swój rockowy charakter i stał się piosenką jedną z wielu.
Dużo lepiej podczas Rautu w Teatrze Polskim wypadli śpiewający aktorzy. Na szczególne uznanie zasługuje Alan Al-Murtatha, który zaśpiewał utwór King Bruce Lee Karate Mistrz z repertuaru Franka Kimono. Aktor wykazał się nie tylko nienaganną dykcją, ale przede wszystkim wręcz niebywałą kondycją fizyczną, bo zaśpiewać i jednocześnie biegać oraz skakać po całej scenie potrafi niewielu.
Mając na uwadze fakt, iż koncert odbywał się w przestrzeni i z udziałem aktorów teatru dramatycznego, a nie muzycznego, winę za nie do końca udane występy wokalne ponoszą twórcy widowiska Raut: nowe brzmienia. To na ich barkach spoczywał dobór repertuaru i moim zdaniem można było kierować się umiejętnościami i możliwościami aktorów, a niekoniecznie popularnością poszczególnych piosenek.
Raut w Teatrze Polskim zabrał publiczność w podróż po największych przebojach polskiej muzyki rozrywkowej, która wzbudziła radość i pozytywne emocje- widzowie klaskali, śpiewali i nagrodzili artystów owacjami na stojąco. Mimo to pozostał niedosyt, że zamiast koncertu przebojów można było przygotować muzyczną opowieść prowadzącą widza przez zakamarki nut, dźwięków, tanecznych kroków. Zdecydowanie zabrakło mi tutaj historii, której w teatralnej przestrzeni brakować nie powinno.
[fot. Stolarska, za: Teatr Polski w Poznaniu]