Święty, kto ukradł srebrną figurę?
Jest marzec 1986 roku. W Katedrze Gnieźnieńskiej trwa kapitalny remont, dzięki któremu jedna z najważniejszych świątyń w Polsce odzyska dawny blask. Prace remontowe nie ułatwiają nadzoru nad budynkiem i zgromadzonymi we wnętrzu kościoła dziełami sztuki oraz symbolami kultu. Swobodny dostęp do katedry przyczynia się do kradzieży srebrnej figury świętego Wojciecha, która jest bezcenna zarówno dla duchownych, jak i wiernych. Kto dopuścił się kradzieży tak cennego obiektu?
Pod koniec marca na ekrany kin wszedł polsko-węgierski film Święty w reżyserii Sebastiana Buttnego. Obraz przygląda się najgłośniejszej kradzieży dokonanej w „czasach słusznie minionych”.
Zwykła kradzież czy polityka?
Rozpoczyna się niełatwe śledztwo, prowadzone przez porucznika Andrzeja Barana z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Szukanie śladów włamywaczy i tropów mających ustalić, kto dopuścił się kradzieży symbolu kultu jest wyjątkowo trudne. Do kradzieży figury dochodzi niecałe dwa lata po zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki, co tylko nasiliło napięcie pomiędzy kościołem a władzą.
Dla porucznika Andrzej Barana sprawa jest dość oczywista – sprawcy weszli przez okno, odpiłowali górną część sarkofagu św. Wojciecha i wynieśli figurę z katedry. Motyw rabunkowy jest równie oczywisty, jak brak znamion przestępstwa na tle religijnym czy politycznym. Trzeba tylko znaleźć złodzieja i zamknąć prostą sprawę.
Śledztwo przybiera jednak nieco inny obrót. Pierwszy podejrzany okazuje się niewinny, a kolejni zatrzymani są mało przekonujący dla porucznika. Spotkania z księdzem i wychodzące na światło dzienne okoliczności, sprawiają, że motyw rabunkowy powoli schodzi na dalszy plan. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy do śledztwa zostaje włączony funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa.
Chwila na refleksję
Święty nie jest filmem z szybkimi pościgami za złodziejami, popisami kaskaderskimi czy efektami komputerowymi. Akcja toczy się dość powoli, dając widzowi czas na refleksję i przemyślenie tego, co dzieje się na ekranie. Taki zabieg jest korzystny dla ogólnego odbioru filmu, w którym nic nie jest oczywiste i nic nie zostaje powiedziane wprost. Reżyser pozostawia widzowi sporo miejsca na domysły i poszukiwanie odpowiedzi na pytania, kto i dlaczego dokonał kradzieży? Brak efektów specjalnych i nagłych zwrotów akcji sprawia, że film jest niezwykle realistyczny i mocno osadzony w klimacie lat 80. minionego stulecia.
Film o kradzieży figury św. Wojciecha z katedry gnieźnieńskiej nie jest fabularyzowanym dokumentem całkowicie opartym na faktach. Jak podkreśla reżyser, wydarzenia z marca 1986 roku stały się jedynie inspiracją do nakręcenia filmu Święty i pokazania jednej z możliwych wersji tamtych wydarzeń. W obrazie Buttnego pokazano wątek, który nie pojawił się w ówczesnym śledztwie dotyczącym kradzieży cennego obiektu kultu. Nie znaczy to jednak, że jest on prawdziwy – powiedziałabym, że jest realny i prawdopodobny, ale film nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o motywy i sprawców zuchwałej kradzieży.
Poznańskie akcenty w filmie Święty
Święty to jeden z niewielu filmów, który jest mocno związany z Poznaniem i Wielkopolską – reżyser Sebastian Buttny pochodzi z Gniezna, Mateusz Kościukiewicz wcielający się w postać porucznika prowadzącego śledztwo pochodzi z Nowego Tomyśla, a producentką filmu jest związana z Poznaniem Izabela Kiszka-Hoflik. Ponadto zdjęcia do filmu były kręcone w Gnieźnie, Poznaniu i bliskiej okolicy stolicy Wielkopolski. Na ekranie, oprócz Mateusz Kościukiewicza i Leny Góry pojawiają się poznańscy aktorzy – związany z Teatrem Nowym Michał Grudziński i Piotr Kaźmierczak z Teatru Polskiego. W księdza wciela się znany aktor Leszek Lichota, który w latach 2002-2006 grał na deskach Teatru Polskiego w Poznaniu. Spora część statystów, żeby nie powiedzieć, że wszyscy, również mieszka w Wielkopolsce.
Święty to całkiem udany film z Poznaniem i Gnieznem w tle. Jedyne, co może razić poznańskich widzów to Hala Arena udająca lotnisko. Trudno nie rozpoznać tego dość charakterystycznego i niemal kultowego obiektu – nawet jeśli na ekranie jest on pokazany w dość wąskim kadrze, obejmującym niewielki fragment elewacji.